Zanim założyłem samimocni.pl bardzo chciałem podzielić się swoją historią by inni mogli skorzystać z moich doświadczeń i wiedzy. Wydawało mi się, że dobrze sobie poradziłem. Wydawało mi się, że zgromadziłem ogromną wiedzę dotyczącą tego jak działać by było lepiej. Zignorowałem dwie sprawy.
Wszystko skupiało się na wyjściu z dołka. Z dołka niesprawności fizycznej i by nigdy się to nie potwórzyło.
W ciągu ostatnich kilku lat wielu moich znajomych oraz osób z rodziny przysyłało do mnie ludzi, którzy zmagali się ze stwardnieniem rozsianym [sm] i/lub boreliozą.
Dlaczego tak było?
Bo widzieli, że sobie poradziłem.
Niestety widzieli tylko to co jest widoczne na scenie. Na scenie widać to, że jestem sprawny fizycznie, dobrze wyglądam, jestem aktywny zawodowo oraz odniosłem sporo sukcesów. Obecny obraz mojej osoby zestawiali z tym co widzieli wiele lat wcześniej.
A wiele lat wcześniej, przez kilka tygodni tak naprawdę nie było na co patrzeć.
Stan do jakiego może doprowadzić sm może być ciężki dla samego chorego oraz dla osoby postronnej.
Czy pomagałem osobom, które do mnie przychodziły po radę? Byłem przekonany, że tak. Pomagałem im jak poradzić sobie z ciałem. Myślałem, że to jest najważniejsze.
To niewiele by się załamać
Niektórzy mogą powiedzieć, że 2 tygodnie niepełnosprawności fizycznej to niewiele. Niewiele by co? Niewiele by wyciągnąć wnioski? Niewiele by się załamać?
Dwa tygodnie takiego stanu oraz słowa doktora na oddziale neurologii mówiące o złym rokowaniu pacjentów ze stwardnieniem rozsianym wystarczą by powstała “w głowie” blizna. Blizna, której czasami nie widać gołym okiem.
Przez ponad 1.5 roku od diagnozy sm codziennie wieczorem przed snem myślałem o tym najgorszym. O tym, że obudzę się rano i nie będę mógł wstać. Tak jak wtedy.
W ciągu dnia było dobrze. Moim szczęściem było to, że jestem człowiekiem zadaniowym. Lubię rozwiązywać problemy. Lubię działać. W pewnym momencie patrzyłem na siebie jak na kolejny przypadek medyczny.
Chciałem spojrzeć na siebie oczami lekarza, który traktuje swoich pacjentów bez emocji
Zacząłem traktować siebie jak osobę, której trzeba pomóc, ale w taki sposób, aby nie włączać w to emocji i uczuć. Przecież emocje i uczucia są złe! Złościmy się, płaczemy, obrażamy. Krzyczymy “kurwa, dlaczego ja?!“
Było tylko jedno “ale” w tym całym procesesie. Nie pozbyłem się emocji. Jedynie przykrywałem je różnymi działaniami by było dobrze.
Tłumione emocje z czasem wybuchają. Ze zdwojoną siłą.
Czasami miałem dość “bycia mocnym”. Długie leczenie i świadomość niepewnego życia dawały w kość. Rzygałem dobrymi radami. Rzygałem tym, że “trzeba mieć nadzieje i wszystko będzie dobrze”. Ja pierdolę!
Problem polega na tym, że kiedy zaczynasz próbować kontrolować własne emocje, nagle jest ich więcej
To może lepiej przestać kontrolować emocje a zacząć kompletnie się ich pozbywać?
Na pewno nie. Jak zaczniesz pozbywać się emocji to utracisz je wszystkie. Czy chcesz się pozbyć radości i zachwytu? Czy już nigdy nie chcesz powiedzieć “chwilo trwaj, chwilo jesteś piękna”?
Nie pozbywaj się emocji. Trudne emocje będą się pojawiać. Nie bądź na siebie zły.
Czyli co tu nie gra?
Nie byłem świadomy, że zignorowałem dwie sprawy:
- Umysł
- Duch
Mówię tutaj o tym czego na pierwszy rzut oka nie widać. Ciało, umysł i duch to jedność. Nie ja to odkryłem. Opowiadali już o tym wcześniej. Ja się przekonałem. Doświadczenie wskazuje na to, że w przypadku braku harmonii dobrze nie będzie.
Co wtedy zrobić?
Chciałbym by odpowiedzią na to pytanie była złota myśl, którą moglibyśmy się zachwycić i dzięki której poczylibyśmy się lepiej.
Złote myśli pomagają na chwilę.
Złote myśli i zdania wypowiedziane przez mądrych ludzi są potrzebne. Ale niewystarczające.
Rzeczywistość nie jest tak kolorowa, jak obrazki z górami i wodą, na których umieszczane są piękne cytaty.
Zdrowie psychiczne jest ważne.
Nie wahaj się prosić o wsparcie innych.
Pieknie napisane.
Szukać dla siebie samego balsamu dla swojej duszy, gdyż od tego trzeba rozpoczac etap zdrowienia i uwierzyc, ze niemozliwe nie istnieje…
Natchnołeś mnie normalnie dzięki 🙂 by się nie wycofywać z życia mimo choroby (pozdrawiam z pięknych rodzinnych wczasów z raju na ziemi 🙂 )
gdy już wszystkie moje złote myśli i pielęgnowany starannie życiowy luz wziął dupe w troki i mnie opuścił 🙁
Wiem że ty dałeś radę wiem że i ja się nie dam naprawdę mi to pomaga jeszcze raz dziękuję 🙂
Ola, gdzie jest ten raj na ziemi ? 😉
Przepiękne malownicze gorące wybrzeże gdzie góry schodzą do błękitnego morza 🙂 🙂 🙂 południowa Chorwacja 🙂 🙂 🙂 tętniące życiem wybrzeże i ja o suchym pysku (litele party….) 🙂 🙂 🙂