Internet obfituje w ogrom historii ludzi chorych. Chorzy tworzą stowarzyszenia. Chorzy szukają pomocy. Na różne sposoby. I Ty, kiedy walniesz głową o ziemię, kiedy zaczniesz tonąć, chwycisz się brzytwy. Bardzo ostrej.
Droga do zdrowia nie jest prosta z jednym tylko drogowskazem wyznaczonym przez urzędników NFZ oraz korporacje farmaceutyczne. Mnogość opinii oraz metod leczenia powoduje dodatkowy ból głowy. Wymaga podjęcia decyzji, w którym kierunku iść. Oby do przodu. Za wszelką cenę. Tej ceny nie wyznaczają takie kwoty jak 5 czy 50 tysięcy złotych.
Nie oceniam ludzi, którzy stosują alternatywne metody leczenia. Piją srebro koloidalne albo nano-miedź. Również nie oceniam tych, którzy przez rok zażywają różnego rodzaju zioła, które sami zapakowali w kapsułki typu „00”. Woda utleniona, bio-rezonans, lewatywa z siemienia lnianego. Proszę bardzo. Dodatkowo, mnogość opcji dostępnych w obszarze medycyny konwencjonalnej powoduje u mnie dysonans poznawczy. Mówimy tutaj o evidence-based medicine. Dokładnie znamy różnice w opiniach lekarzy (medycyny konwencjonalnej), które dotyczą sposobu leczenia chorób odkleszczowych. ILADS vs. IDSA
Mój pierwszy kontakt z medycyną alternatywną nastąpił kilka tygodni po wyjściu ze szpitala. Kupiłem zioła „Padma”, które miały działać dobroczynnie na mój układ odpornościowy. Nie zawiodłem się. Później było już tylko lepiej. Uważam, że podstawowy protokół Buhnera mnie ocalił.
Nie oceniam, ale mam swoje zdanie i preferencje. Istnieje wielu naciągaczy, również w białych fartuchach i stetoskopem na szyi. Mnogość alternatywnych metod leczenia wynika z dwóch przyczyn. Medycyna konwencjonalna i służba zdrowia nie radzi sobie z problemem.
Za wikipedia:
Medycyna niekonwencjonalna – metody leczenia wcale lub słabo akceptowane przez medycynę opartą na badaniach naukowych. Zalicza się do niej zarówno metody leczenia, które w opinii większości lekarzy są bezwartościowe, jak i takie, których pewne elementy zaadaptowano do medycyny głównego nurtu. Część metod leczenia zaliczanych do medycyny niekonwencjonalnej ma swoje źródło w wielowiekowej tradycji (np. akupunktura, medycyna ludowa), a inne powstały stosunkowo niedawno (np. homeopatia i bioenergoterapia).
Nie będę zajmował stanowiska i określał, która droga jest słuszna. Powiedzmy, że każdy musi poczuć na własnej skórze, co na niego działa. Ale nikt nie zaprzeczy, że niektóre rośliny i substancje w nich zawarte mają zbawienny wpływ na organizm i jego czynności życiowe.
Większość z nas szuka naturalnych produktów w drogeriach oraz aptekach. Często są one nazywane bio, eko, natural, pure nature, zdrowe, bez dodatków i polepszaczy. Takie określenia znacząco podwyższają cenę produktu. Na twoją niekorzyść. Przemysł farmaceutyczny radzi sobie świetnie. I nie daj sobie wmówić, że liczy się twoje zdrowie. Liczy się zysk. Na pewno wiesz jak działa na wątrobę sylimarol. Jest on otrzymany z ostropestu plamistego. Możesz kupić zioła w tabletkach albo samemu iść na pole, zerwać, zmielić i jeść. Ok, zamiast kapsułek możesz kupić zmielone ziarna. Oczywiście, w XXI wieku, wolimy iść do apteki (albo na stację benzynową) i kupić opakowanie suplementu, które jest 100 razy droższe niż bazowy produkt. Reklamy działają. Niektóre tabletki trafiają do żołądka, a inne (te droższe) z wbudowaną nawigacją GPS podążają w miejsce bólu. Bez sztuczek, bez wytężonego myślenia, bez wróżek i zaklinaczy, bez bioterapeutów. Bardzo chciałbym by niektóre leki tak samo skutecznie pokonywały barierę krew-mózg.
Nie chcę rozstrzygać. Nie chcę mieć racji. Chcę być jedynie szczęśliwy. Czułem się świetnie, kiedy brałem zioła. Czas pokaże.
Dbaj o siebie.
Leave a Reply